Na wystawie znajdują się m.in. centryfuga, maselnica i kanka. W tej części podróży po gminie Lubin sprzed lat znów zabieramy Was  do świata, który zniknął bezpowrotnie. Świata, gdzie pastwiska i łąki pełne zwierząt hodowlanych stanowiły sielski krajobraz. Wystawa „Gmina Lubin – wczoraj i dziś” prezentowana jest w Ośrodku Kultury Gminy Lubin, można ją zwiedzić podczas wirtualnego spaceru na stronie www.okgminalubin.pl.

Jeszcze niedawno, choć wydaje się, że było to dziesiątki lat temu, wiele rzeczy wyglądało zupełnie inaczej, zauważyliśmy zamianę małych, różnorodnie uprawianych pól na wielohektarowe monokultury, obecność coraz większych maszyn i zniknięcie z łąk stad krów. To właśnie gospodarstwu rolnemu sprzed lat dedykowana jest kolejna część wystawy „Gmina Lubin – wczoraj i dziś”.

Na pierwszym planie ekspozycji króluje krowa, której widok w naszej gminie był powszechny jeszcze dwie dekady temu. To interaktywne zwierzę w naturalnych rozmiarach przypomina nam skąd bierze się mleko. I na pewno nie jest to supermarket.

– Mieliśmy dwie jałóweczki. Dojenie należało moich codziennych obowiązków – wspomina Waldemar Domowicz z Siedlec.

– Najpierw przygotowywało się wygotowaną szmatkę, aby oczyścić wymiona. Potem następowało dojenie. Po uzyskaniu mleka, trzeba było je przecedzić, odlać w kanki i odstawić rowerem do punktu skupu. Z mleka, które zostawialiśmy sobie, pozostawionego w chłodnym miejscu, robiliśmy ser i śmietanę – wspomina.

Dojenie było tak zwaną wisienką na torcie. Opieka nad zwierzętami to zajęcie wymagające umiejętności, serca i czasu.

– Trzeba było zadbać o to, żeby bydło mogło się paść. Nasze krowy pasły się na łące prowadzącej do Dąbrowy. Dzisiaj jest tam osiedle domków jednorodzinnych. Zwierzęta były na łańcuchach. Pasły się do południa. Potem, po kolejnym dojeniu, należało zmienić miejsce, by zapewnić im świeżą trawę. W międzyczasie trzeba było posprzątać oborę, wywieźć gnój czy nawieźć świeżej słomy. Na brak obowiązków nie można było narzekać – dodaje mieszkaniec Siedlec.

Mleko, masło, śmietana, sery, a nawet miód powstawały za pomocą urządzeń, które można obejrzeć na wystawie. Imponuje kolekcja maselnic czy wyciskarek do sera. Uwagę zwiedzających przyciąga  centryfuga,  urządzenie z pierwszej połowy XX w. do odwirowania, odseparowania śmietany od mleka. Na drewnianym płocie, jaki spotkać mogliśmy w każdym wiejskim domu, wiszą kolorowe kanki na mleko.

W latach 70 i 80- tych w każdym domu trzymano bydło. Zwierząt nie traktowano wyłącznie, jako źródła utrzymania. Często nadawano im imiona, były też imponującym źródłem anegdot.

– Byczek, którego mieliśmy zaczął brykać po podwórku. Przed domem stał ganek drewniany. Tak się rozsierdził, że nagle zobaczyliśmy naszą sień na jego grzbiecie. Po tym incydencie tato postanowił wymurować wejście do domu – opowiada Ewa Domowicz, żona Waldemara.

Podkreśla, że krowy, to bardzo inteligentne zwierzęta.

– Gdy jedna z naszych krów urwała łańcuch i zniknęła, byliśmy przekonani, że musimy spisać  ją na straty. Nagle patrzymy, a ona stoi przed bramką. Wiedziała gdzie jest jej gospodarstwo – wspomina pani Ewa.

Ale nie samym mlekiem wieś stała. Wyjątkowym eksponatem, prezentowanym na wystawie, jest kilkudziesięcioletni ul, który przywędrował do nas z gminnego gospodarstwa.

– Moja pasieka nie jest zbyt duża, mam pięć pni, czyli gromad pszczół żyjących w jednym ulu. Pszczołami zajmuję się od 30 lat. Pszczoła jest bardzo pracowitym owadem, pomagającym nam przy plonach, zbieranych pod koniec lata. Podstawowym produktem wytwarzanym przez pszczoły
i ogólnie znanym jest miód. Oprócz niego z pracy tych owadów otrzymujemy jeszcze wosk, kit, pyłek kwiatowy. Kit jest lekarstwem, szczególnie ważnym dla osób mającym problemy z sercem. Wiosna jest okresem, kiedy najbardziej musimy pomóc pszczołom. To czas kiedy czyścimy ule, sprawdzamy jak przezimowały, tym bardziej że w zimie nie wolno dotykać uli, ponieważ pszczoły zwijają się w jeden kłąb, wymieniają się jedynie miejscem, w którym przebywają. Pierwszy miód otrzymuje się z wiosennych kwiatów w maju (wielokwiatowy lub rzepakowy), następne są miody zależne od kwitnięcia. Lipowy, akacjowy. Jesienne to wrzosowe, gryczane, spadziowe. Wszyscy zainteresowani twierdzą, że właśnie miód spadziowy jest najbardziej cenny – tłumaczy Waldemar Domowicz.

Naukowcy stwierdzili, że gdyby nie było pszczół życie na ziemi obumarłoby w przeciągu dwóch lat.

Wystawa „Gmina Lubin – wczoraj i dziś” przenosi nas w czasy minione, które wiele osób wspomina z rozrzewnieniem. Warto się tam znaleźć choć na moment. Zwiedzający mogą wypróbować każdego z urządzeń, a nawet wydoić interaktywną krowę, co jak się okazuje nie jest łatwym zadaniem. Dziś, w czasach mody na produkty ekologiczne, warto przypomnieć sobie, że przed laty takie produkty były na każdym wiejskim stole.