Strony procesu wychodzą z budynku sądu COVID-19 spowodował kolejne odroczenie, oczekiwanej dziś, publikacji wyroku w głośnej sprawie protestu na torach, do którego doszło 8 czerwca 2019 r. w Raszówce. Teoretycznie proces rusza od początku, ale w praktyce obwinieni mają tylko potwierdzić swoje wcześniejsze zeznania, by 5 sierpnia 2020 r. sędzia Magdalena Bielecka mogła ogłosić wyrok.

– Przekroczyliśmy termin wyznaczony do publikacji wyroku. Jego ogłoszenie zaplanowane było w okresie szczytu pandemii koronorawirusa w Polsce. Z uwagi na dużą liczbę osób uczestniczących w procesie sędzia podjęła – w mojej ocenie bezsprzecznie uzasadnioną decyzję – o odwołaniu posiedzenia. Dlatego proces rusza od początku. Na dzisiejszej rozprawie zdecydowana większość obwinionych i świadków potrzymała złożone wcześniej wyjaśnienia. Mam nadzieję, że z pozostałymi osobami spotkamy się sądzie 5 sierpnia i wtedy też poznamy wyrok – mówi mecenas Łukasz Mika, reprezentujący obwinionych.

21 mieszkańców Raszówki obwinia się o to, że 8 czerwca 2019 r. w rejonie przejazdu kolejowego zatrzymywali się na torowisku bez uzasadnionej przyczyny, tym samym tarasując przejazd i nie opuścili zbiegowiska mimo wezwań policji.

Wszyscy zgodnie odmówili składania zeznań, czują się niewinni i wierzą w umorzenie postępowania.
– Nasze stanowisko się  nie zmienia. 8 czerwca 2019 roku  zebraliśmy się po to, by w pokojowy sposób wyrazić swój sprzeciw wobec wykluczeniu komunikacyjnemu, które nam groziło. Cel osiągnęliśmy. Dziś pociągi zatrzymują się na wszystkich czterech przystankach Gminy Lubin. Policjanci potwierdzają, że nie doszło do utrudniania czy tamowania ruchu kolejowego, przejazd był otwarty więc nikt nie złamał prawa spacerując po nim, było spokojnie – mówi jeden z obwianych Tadeusz Kosturek, sołtys Raszówki.

Reprezentujący obwinionych mecenas Łukasz Mika wnioskuje o odstąpienie od wymierzanie kary czyli de facto uniewinnienia. Podobne stanowisko zajmują policjanci, którzy zabezpieczali protest. W ich opinii zgromadzenie miało charakter pokojowy, nikt nie był agresywny, a jedyne naruszenie prawa może stanowić nie opuszczenie torowiska mimo wezwań policji.